Ta niedziela nie zapowiadała się dobrze. Po ostatnich wygranych meczach w drużynie nastąpił spadek koncentracji wśród niektórych zawodników, którzy się dzisiaj nie pojawili na meczu. Jakby tego było mało, nasz skład został uszczuplony również przez szerzące się kontujze. Jednak i z tym byśmy sobie poradzili. Prawdziwym jednak problemem, chociaż jak się okazało tylko początkowo, był brak filara naszej drużyny, członka betonowej trójcy Łukasza Maślany, który udał się na zakupy do galerii krakowskiej i zeszło mu tam dwa dni. W kuluarach mówi się, że zapoznał jakąś Panią w ING, kiedy to składał podanie o kartę kredytową, bo brakło mu gotówki. Brak bramkarza od razu zauważył kapitan FC kosmos, a były gracz młodej akademii tkaczowa - Marcin Kiszka, człowiek młody, przystojny, elokwentny i oczytany. Jednak po westępnych perturbacjach personalnych przystąpiliśmy do rozgrzewki w 8 osób. Na bramce stanął Przemek Białek, który w poźniejszym czasie miał wiele wspaniałych interwencji, wznowień gry, a także perfekcyjnie pokazywał tzw. cwaniactwo piłkarskie grając na czas dla drużyny i pozwalając naszym zawodnikiem na chwile odpoczynku. Od razu po pierwszym gwizku ruszyliśmy do ataku. Po jednej z cudownych akcji i faulu na przedpolu pola karnego, porwadzący zawody sędzia podyktował rzut wolny. Do piłki podchodzi Dubiel i precyzyjnym strzałem, pokonuje bramkarza FC cosmos. Zawodnicy FC kosmos nie dawali jednak za wygraną i już po chwili na telebimie zawieszonym na helikopterze latającym nad płytą boiska było 1-1. Na odpowiedź nie trzebabyło długo czekać. Wyjątkowo zmobilizowany Dubiel, przypomniał sobie co powtarzał trener Gmerek na jodze i ruszył jak szalony, prawie bez pomocy zdobywając drugiego gola. Taki wynik było do przerwy. Tkaczowianie, na zebraniu pomiędzy połowami, postanowili zagrać strategicznie. Ponieważ zawodników z Cosmosu było tylko 6, w szatni na ławce usłyszeliśmy od będącego na gazie Dubiela- wykańczamy ich kondycyjnie-czyli, szybkie zmiany i gra na całego. Całej rozmowie przysłuchiwał się kapitan zespołu Marek Pustelnik i na efekty nie trzeba było długo czekać. Jak torpeda biegał on po polu karnym przeciwnika, czekając na perfekcyjne podanie. I właśnie takim podaniem obsługuje go Piotr Goch i młody zdolny tkaczowian Marek Pustelnik z najbliższej odległości pakuje technicznym strzałem piłke do siatki, zaraz obok bezradnego Kiszki. Potem jeszcze troche nerwów, pare sędziowskich błędów, kupe dobrej gry po stronie obydwóch drużyn i w samej końcówce będący okopany, lecz w niesamowitej formie Goch ustala wynik na 4-1. Ta kolejna wygrana tkaczowa, niezmiernie cieszy zawodników, członków betonowej trójcy, w tym wyciszonego Marka Lasera, nieistniejącej dzisiaj gwiazy drużyny i pozwala Tkaczowianom na awans w tabeli i oddalenie się od strefy spadkowej, a także zbliża nas do osiągnięcia w tym sezonie założonego przez działaczy miejsca w przedziale 1-5. Warto zaznaczyć też, że po meczu wydarzyło się coś nie miłego. Kapitanowi zginęło 100zł z portfela i pomimo tego, że później okazało się, że pieniądze miał w plecaku, to niesmak po całej sytuacji pozostał. Przepraszam za stylistykę.